TRYPTYK POLSKI - Czyściec

Inni już pieją Twoją przyszłość cudną
Ja zostawiony gdzieś na mogił straży
Jak żuraw ... abym nie spał wśród omamień,
Trzymam... me serce w ręku... serce kamień.
Juliusz Słowacki

Dostępne jest autorskie wykonanie dziełka "Tryptyk polski" na płycie CD

co to za mutant?
- wybacz Panie !
wybacz
to gorzkie
zapytanie

o narodzie
myśl co rani
wbitą jak cierń
za sprawą drani
pod splot słoneczny
obcą dłonią ...
jak go zrozumieć
-Chryste Panie!
nie przez Dekalog
przez pytanie
słowa
płynące
brudną Wisłą
przez
naszą
pamięć
niezawisłą
przez czyny
w których zdrada
dzwoni
gdy zaciskamy
w szponach dłoni
ten ochłap
co nam zdrajca
rzuca
pod stół okrągły
jak moneta
co toczy się
przez nasze dzieje
w których
handlarze
i
złodzieje
w niebieskim niebie
gwiazdki palą
nad głową tych
co dziś się żalą
że
im macochą jest
Ojczyzna
że
nasza Panie ojcowizna
zarasta perzem
naszych czynów
w
głupiej wolności
naszych synów
wpatrzonych
w
złudny
blask
pozorów
dla których
nie ma innych wzorów
jak ekonomii
liczba sucha
a myśmy Panie !
przecież z ducha
wyrośli tu
na polskiej ziemi
gdzie Bóg ramiona
gdy zdjął z krzyża
to nimi objął nas
serdecznie
i szepnął
bądźcie ze mną
wiecznie
przez Dekalogu
święte prawo
bo
to za jego
właśnie sprawą
będziecie szli
do swojej ziemi
z
Honorem
Bogiem
i
Ojczyzną
zrośnięci krwawo
z
ojcowizną
przez naszych dziejów
czyny wasze
że
nie będziecie
jak
Judasze
owym trzynastym
apostołem
co
gdy już Panie
nic nie wskóra
to
wtedy
argumentem sznura
przypieczętuje
swą
niesławę...
jaki to mutant?
Panie Boże!
tak
zdeformował
nam sumienie
że
w jego miejscu
tylko dziura
głęboka

Początek strony


i
ukryta wstydem
zalana wapnem jak latryna
pełna zarazy
w naszych czynach
w
miejscu
gdzie serce się narodu
gdy czas podniesie
warswę błota
tłucze śmiertelnie
lecz nie może
wrócić do życia
by
w honorze
przed Tobą stać
aby
w
pokorze
odczytać prawdę
Dekalogu ...
jak
mamy zatem
spojrzeć Bogu
w oczy
co sądzą
nasze czyny
i
nasze podłe
w życiu trwanie
co moim gorzkim
jest pytaniem
o
naszą drogę
ku przyszłości
o
zabijanie
w nas miłości
przez tych
co głupie
obce prawo
wnoszą do domu
jak chorobę
która śmiertlenie
nam zagraża
a
my
odchodząc
od ołtarza
wierzymy
w
bożka
Europy!
a ja...?
całując
Twoje stopy
mówię
litości
Dobry Panie
wróć nam
Twe
każde
przykazanie
niech w nas
jak
dobry anioł stanie
przy naszej
drodze
do
przyszłości
byśmy
po Twoich
krwawych śladach
szli mimo trudu
ku
miłości
by
prawdy
była w nas potrzeba
że
przez
Ojczyznę
wprost
do
nieba

co
to
za
mutant?
wybacz Boże! że
ja
przed
matką
w
gniewnym sporze
staję
z bluźnierczą
metaforą
aby
potrząsnąć
kłamstwa zmorą
co nam na sercu
cięzko siada
i
o
bezsile opowiada
bo
gdy cię tak
okaleczyli
że
nie potrafisz
chodzić sama

Początek strony


to
zachwalają ci
protezy
i
w wózek kładą
polski
dramat
i
mówią ci o tolerancji
o
przychylności
dla kaleki
co swoje miejsce
ma wśród innych...
a ja
ci mówię
rzuć protezy
i
powstań
w
blasku Dekalogu
bo
Bóg
nie takie
czyni cuda
jeśli uwierzysz
to się uda
na własnych nogach
dojść
do Boga!
i
do
Ojczyzny
co
w
zagonach
stojąc
otwarte ma ramiona
by
objąć cię
naczynie kruche
co mocne jest
jedynie duchem
który przez Niego
wiecznie
wieje
i
który
nasze
polskie
dzieje
podnosi
do
godności krzyża...

patrzymy czujnie
Dobry Boże!
czemu nas ciągle
czarny orzeł
straszy
na
naszym
polskim
niebie
i
w
progu
domu
cień się
kładzie
i
przypomina nam
o
zdradzie
co nam zabrała
radość domu
komu więc mamy?
Panie!
komu?
zanosić
skargę
oraz
wstyd
gdy to nie
Niemiec
Ruski
i
nie
Żyd
a
nasze
nieudolne trwanie
obłuda
małość
zakłamanie
obroże nam
na karki wkłada
że
wolność dla nas
jak
dla dziada
zbyt wielki
i
dziurawy
wór
przez który
ziarna Dekalogu
gubimy
biegnąc
za ochłapem
bo wyciągamy
brudną łapę
po świecidełka
nic nie warte...!
a
czas
odwraca
ciągle kartę
i
zostajemy
na rozdrożu
zgubieni
na swej własnej ziemi
która grobami
wciąż się pyta
jaka
to RZECZ
jest
POSPOLITA !
co
nie szanuje
krwi
i
kości
i
która
mówi
o
miłości
ale...
czynami
jej
zaprzecza!
i
stojąc
ciągle
w
cieniu miecza
o swoją przyszłość
wiecznie
drży...

Początek strony


do kiedy zatem
będzie Panie!
ten czyściec trwać
do kiedy w ranie
będziemy grzebać
bez umiaru
nieufni
wobec
Twych
zamiarów
bo nam się zdaje
że dla innych
łaskawszy los
wybrałeś
Boże!
a
przecież
przez
Czerwone Morze
przeszliśmy
i na oczach świata
wskazałeś
żeśmy Tobie mili
i
że
możemy
w każdej chwili
liczyć
na Twoje
przebaczenie
jeżeli tylko
w nas sumienie
odwróci głowę
z drzewa krzyża
choćby jak łotr
dotychczas żyło
to nam przebaczysz
i
drzwi
otworzysz nam
do chwały...
jeśli się jednak
tak nie stanie
to będzie nas
głupoty kamień
na dno wciąż ciągnął
jak przez lata
gdy
się na niebie
często krata
ukazywała
zamiast
Ciebie!
gdy obcy
szydził
z naszej wiary
a
czas
mierzyły nam
zegary
w których umierał duch
narodu
kiedy śmiertelny wiatr
ze wschodu
lub innej
groźnej strony
świata
Requiem śpiewał
w
brzóz
sztandarach
albo
nas straszył
brudnym
dymem
ponad
Majdankiem
Oświęcimiem
w katowniach
gdzie
przez
mroczne
dni
Kain
się
pławił
w
polskiej krwi
i
tamte gorzkie
smutne
lata
gdy prawda
z ciężką kulą w głowie
w Katyniu
Miednoje
Charkowie
w
plecy
bagnetem
zdrady
pchnięta
w
czeluści dołu
kłamstwem przywalona
leżała
w sercu
Europy
głucho
wrastając
w
stygmat
krwawy
na gruzach
prawdy
i
Warszawy
jakże
nam teraz
zrzekać się wolności
i
nie pamiętać
o
przeszłości
tych
co z popiołu
i
sumienia
z
honoru
wiary
i
marzenia
lepili ją
jak gniazdo
ptaka
na drzewie
naszej wspólnej
wiary
jakże nam teraz
spojrzeć w oczy
tych co wzywali
jej pomocy
w pacierzach ufnych
w
gestach trwogi
gdy
czarnych orłów
cień złowrogi
kładł się
śmiertelnie
pod ich nogi

Początek strony


a
potem
wbijał w ptaka serca
swe ostre
i
drapieżne
szpony
jakże nam teraz
żyć bez twarzy
i
o
przyszłości
naszej marzyć
gdy w sercu mamy
chłodny kamień
i
zaciśniętą
pięść
chciwości
a
wyrzucony
Róg Wolności
leży
w śmietniku
Europy
i
nikt
nie słyszy
jego płaczu
w głośnym chichocie
naszych wrogów
którzy
na naszym
świętym progu
wspierają
swoją
ciężką
stopę
oraz
bluźniercze
obrażliwe
słowo
jakże
do polskich świętych
będziemy wołać
pohańbioną
mową
Matko Przenajświętsza!
Nadziei Królowo!
Matko Polskiej Korony!
zaplątanej w ból
wsłuchanej
przez lata
w
długi
chichot
kul
jak popatrzymy
w
oczy
Tobie
gdy
blizny
Twoje
znowu krwawią
obie
bośmy
podnieśli
dziś
na
Ciebie
miecz
a
to
straszliwa
i
tragiczna
rzecz
gdy nas zostawisz
samych bez opieki
może na lata
a
może na wieki
rzuconych
w polski
czyściec
grzechu
nie okłamujmy się
że
tak być miało
że
Europa
dla nas chwałą
że
nasza polska
racja stanu
to ów kaganiec
struna smyczy
co w sercu głośno
nam skowyczy
jak wilk
co
przytrzaśniętą łapę
musi zostawić
strzępem krwawym
by
znowu wrócić
do
Warszawy
i
w
Wiśle
obmyć
kikut krwawy
nie okłamujmy się
bo
prawda nasza
to
część
Konrada
część
Judasza
to
poplątane w nas
sumienie
nie wypełnione przyrzeczenie
i
testamentu
wola święta
co zapisana
krwią
i
kością
chocholą
pali się miłością
i
znowu
gaśnie
i
wybucha
narodowego
niosąc ducha
na wielkich skrzydłach
naszej
wiary

co
to
za
mutant?
wybacz Panie!
wybacz to gorzkie
zapytanie
ten lęk
co
moje serce trwoży
że ta głupota
to jest dopust boży
przez który znów
będziemy szli
przez długie
ciernie naszych dni
aż zrozumiemy
sens
OJCZYZNY
co jak osika
z lęku drży
aż po ostatni
z naszych dni
BOGA
co waży nasz
niepewny los
kiedy zabrakło
w nas
HONORU...

Początek strony